Murem za portem w Modlinie stoją i samorządowcy z północno-zachodniej części regionu, i mieszkańcy. Wielu z nich swoje życie związało z tym miejscem, poświęcając często wszystkie oszczędności i zaciągało kredyty. Jeśli lotnisko przestanie istnieć, upadną też setki ich firm. A strona rządowa wciąż blokuje jego rozwój – skarżyli się podczas debaty mieszkańcy i przedsiębiorcy.
W obronie portu odbyła się debata „S.O.S. dla Modlina”. Wzięło w niej udział kilkaset osób – nie tylko władze lotniska, przedstawiciele linii lotniczych Ryanair i firmy Egis, posłowie, samorządowcy, ale także mieszkańcy, przedsiębiorcy i pracownicy portu. Zależy im, by port i region się rozwijał.
Podczas spotkania podpisali petycję, w której apelują, by rządowi udziałowcy, czyli Polskie Porty Lotnicze oraz Agencja Mienia Wojskowego (mimo zaproszenia ich przedstawiciele nie wzięli udziału w spotkaniu) wyrazili zgodę na podwyższenie kapitału zakładowego/dopłaty do kapitału lub pozwolili na wejście do spółki inwestora prywatnego, który zagwarantuje środki niezbędne na funkcjonowanie i dalszy rozwój lotniska.
Modlin szybko wraca do normalności
Jak podkreśla wiceprezes spółki Marcin Danił, port w Modlinie jest jednym z najszybciej wracających do gry po pandemii. Przed nią liczba odprawianych podróżnych systematycznie rosła. W lutym 2019 r. wykonano 1884 operacje i obsłużono ponad 228 tys. osób. W zeszłym roku lotnisko obsłużyło 800 tys. pasażerów, w tym roku władze spółki przewidują odbicie – milion sto obsłużonych podróżnych. W lutym tego roku zrealizowano 343 operacje i obsłużono około 11 tys. pasażerów.
– Każda inicjatywa portu jest blokowana przez PPL. Nie da się tego inaczej nazwać niż chęć zlikwidowania konkurencji dla Radomia. Lata 2017–2019 były dla nas latami rentowności. Generowaliśmy 12 mln zł rocznie. Dzięki tym środkom zrealizowaliśmy wiele inwestycji, więc opowieści PPL-u, że port jest nierentowny, są nieprawdą. Na dziś potrzebujemy 50 mln zł na remonty i rozwój – podkreśla przedstawiciel portu.
Marszałek Adam Struzik zwraca uwagę, że w sprawie ratowania Modlina przez cały czas trwa totalna obstrukcja ze strony rządowej. – Po raz trzeci sejmik województwa zabezpieczył 50 mln zł dla lotniska. Nie możemy ich wprowadzić do portu, bo PPL szuka przeszkód. Niestety, mamy zapis w umowie spółki o jednomyślności.
Wobec przedłużającego się paraliżu, marszałek wystosował do premiera dwie propozycje. Zaproponował m.in. wykup udziałów od strony rządowej i przejęcie odpowiedzialności za lotnisko, jednak bezskutecznie. Dlatego zasugerował, aby to strona rządowa wzięła pełną odpowiedzialność za port. Niestety, wszystkie próby dialogu napotykają na uniki ze strony PPL. Pojawiło się trzecie rozwiązanie – prywatny, doświadczony inwestor – i na to też nie ma zgody PPL-u.
Lotnisko to miejsca pracy
– Mam wrażenie, że stronie rządowej w ogóle nie zależy, aby to lotnisko funkcjonowało. Ludzie, którzy pobudowali tu parkingi, hotele, mają zbankrutować tylko dlatego, że ktoś sobie ubzdurał, że nie będzie tego lotniska? To skandal – twierdzi marszałek.
Jacek Kowalski, burmistrz Nowego Dworu Mazowieckiego (jeden z udziałowców lotniska) podkreśla, że Modlin to ważne miejsce dla okolicznych przedsiębiorców. Potwierdza to ich przedstawiciel Jakub Urbaniak. – Ocieramy się o bankructwo. Jeśli to lotnisko nie będzie się rozwijać, to nasze hotele, pensjonaty, parkingi, setki miejsc pracy po prostu upadną, a my nie będziemy mieli za co utrzymać rodzin. Niech strona rządowa weźmie to pod uwagę. O to apelujemy.
Burmistrz Kowalski podkreśla, że mieszkańcy żyją portem, ponieważ wielu przedsiębiorców tu zainwestowało. – Co teraz mają zrobić? Kilka lat temu zaciągnęli kredyty, teraz mają problem ze spłacaniem. Zagłosujmy za wsparciem portu w Modlinie.
Dodaje także, że firma Egis wie, jaki potencjał ma lotnisko i chce zainwestować. – Naszym zadaniem, jako samorządowców, jest rozwój regionu, dlatego popieramy działania Egis – zaznaczył i zadeklarował, że Nowy Dwór Mazowiecki także jest za dopłatą do kapitału spółki i chce dopłacić w sumie 20 mln zł. Projekt czeka na uchwałę wykonawczą. Niestety, wszystko wstrzymuje strona rządowa.
Inwestor jest, ale nie ma zgody
Prezes Egis Project Polska Krzysztof Bernatowicz przyznaje, że firma dostała nieoficjalnie informacje, według której PPL nie życzy sobie sprzedaży udziałów. Podkreśla także olbrzymi potencjał portu. Jego zdaniem jest bardzo mało lotnisk, które w tak szybkim tempie zdobywają 3 mln pasażerów. Egis chce wejść do spółki jako mniejszościowy udziałowiec. Zapewnia także o pełnym dostosowaniu się do potrzeb lotniska. Przedstawiciel inwestora zwraca także uwagę, że wizytę na lotnisku składał niedawno ambasador Francji. – Gwarantujemy, że lotnisko byłoby zarządzane w sposób podobny jak innych naszych 17 lotnisk. Egis jest w stanie udostępnić swoje know-how. Przed złożeniem oferty dokonaliśmy analizy sytuacji i kondycji spółki. Nawet student ekonomii widzi, ze inwestycja w Modlin ma sens – mówi Bernatowicz.
Gotowość do współpracy z lotniskiem deklaruje także Michał Kaczmarzyk, prezes spółki Ryanair Sun. Ryanair od lat jest największym przewoźnikiem w Polsce. Zatrudnia w Polsce 1600 osób, z czego 350 w Modlinie. Na stałe bazuje tutaj sześć samolotów Ryanaira. Mogłoby być ich więcej, jednak na razie przepustowość terminala się wyczerpała. – Loty wracają. Bookingi mamy na bardzo dobrym poziomie. W perspektywie kilku lat jesteśmy w stanie podwoić liczbę pasażerów w Modlinie. Zakres inwestycji, które trzeba byłoby tu poczynić, są znacznie niższe niż inwestycje w Radomiu czy CPK. Ryanair jest absolutnie zainteresowany lataniem z aglomeracji warszawskiej. Tutaj są nasi pasażerowie.
Poseł Bożena Żelazowska podkreśla, że tam, gdzie spółka CPK powstała 4 lata temu, nawet nie wbito łopaty. – Ludzie, którzy mieszkają przy CPK, nie wiedzą co ich czeka – zaznacza i bez cienia wątpliwości mówi, że problemy lotniska w Modlinie to efekt sytuacji politycznej. – Wspólnie z posłem Laskiem często w sejmie mówimy o tym, w jakiej sytuacji jest Modlin. Strona rządowa ma świadomość, ze lotnisko świetnie się rozwija. Niestety, argumenty nie trafiają na podatny grunt.
Poseł Maciej Lasek zwraca uwagę, że zdaniem rządu CPK będzie lepiej skomunikowany. A 30 mld zł ma kosztować sam komponent lotniczy. – Natomiast komunikacja kolejowa, która ma tam powstać, będzie kosztowała ponad 100 mld zł. To niewyobrażalna kwota, kiedy mamy tak duże potrzeby w służbie zdrowia. Tymczasem za około miliard złotych można zwiększyć przepustowość Modlina do 30 mln pasażerów, wspólnie z lotniskiem Chopina – mówi poseł. Dodaje, że największym skarbem lotniska jest wykształcona kadra, której nie da się stworzyć przez rok. – Jest jeszcze coś. Mieszkańcy Modlina chcą lotniska. A mieszkańcy Baranowa nie chcą CPK.
Za utrzymaniem Modlina jest także wielu samorządowców z regionu, w tym z Załusk, Płocka czy Płońska. Burmistrz pobliskiego Zakroczymia Artur Ciecierski zwraca uwagę, że przez politykę partii rządzącej względem portu okoliczne powiaty tracą inwestorów, a to z kolei ogromna szkoda dla mieszkańców. – Przedstawicielom władzy zależy na tym, żeby ten port upadł po cichu. Tu nie chodzi o to, żeby krytykować władzę. Ktokolwiek by nie rządził, powiedziałbym to samo. Jeśli ten port upadnie, to ludzie powinni wiedzieć przez kogo – zaznacza.
foto: Archiwum Portu Lotniczego Warszawa – Modlin